Patrzyłam przez okno zastanawiając się co teraz będzie. Smutek i złość już dawno mi przeszły. Obecnie pozostało tylko poczucie bezsilności, które powoli ogarniało cale moje ciało. Teraz nie mogłam już nic zrobić, w sumie, czy kiedykolwiek mogłam? To było pytanie, które zadawałam sobie od kilku dni. Czy mogłam zmienić ciąg wydarzeń? Niestety nie, mimo ze bardzo bym chciała. Kuby już nie widziałam od dwóch dni. Czy to możliwe ze zostawił mnie w najgorszym dla mnie momencie? Kuba był moim bratem a zarazem najlepszym przyjacielem. Pomagał mi zawsze kiedy tego potrzebowałam, był dla mnie oparciem. Teraz go nie ma- kiedy nie radze sobie sama z sobą. Dzwoniłam do brata wielokrotnie, ale za kazdym razem bez skutku. Przeklinałam go w myślach by wrócił, dlaczego nie chce? W tej chwili wszystkim jest ciężko, czemu uciekł? Opuścił nas wszystkich, wyprowadzając się.
Spojrzałam na zegarek: druga w nocy. Kolejną noc o tym rozmyślam. Już nawet przestałam liczyć ile nocy zarwałam, to było bez sensu. Tylko w nocy mogłam być prawdziwą sobą, nie musiałam ukrywać ciągle żalu i smutku, który był gdzieś we mnie. Każdego dnia udawałam że jestem pełną życia dziewczyną, szczęśliwą z tego co mam. Taką , która kocha życie bez względu na to co się wydarzy. Wychodząc z domu o 6:20 zakładałam maskę obojętności, żeby nikt się nie domyślił jak jest naprawdę.
W końcu położyłam się do łóżka, chociaż wiedziałam że nie zasnę. Cierpiałam na bezsenność już tak długo, że nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Kiedy postawiałam już iść spać, musiałam za każdym razem brać proszki na sen. Inaczej nie dałam rady.
Kolejny dzień nie miał się niczym różnić od poprzednich. Chciałabym uciec od tego wszystkiego, ale nie mogłam ze względu na moją najmłodszą siostrę. Była zbyt mała by doświadczyć tego wszystkiego czego ja i mój brat. Musiałam ją chronić skoro Kuby nie było. Tylko ja jej zostałam, a przynajmniej miałam takie wrażenie.
05:10
Ledwo udało mi się wstać z łóżka. Tym razem chyba proszki zadziałały silniej niż powinny. Szybko się ubrałam i poszłam zjeść śniadanie, żeby potem wyjść z domu jak najszybciej to było tylko możliwe. Iga była tej nocy u dziadków, więc przynajmniej nie musiałam jej ubierać jeszcze do przedszkola.
Po chwili usłyszałam na piętrze jakiś szmer. Pośpiesznie wybiegłam z domu zostawiając przez nieuwagę nie umyty po śniadaniu talerz. Przypomniałam sobie o tym dopiero, kiedy doszłam do szkoły. Teraz pozostał tylko strach przed wróceniem do domu.
Dzień w szkole minął spokojnie, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Kiedy wrócę do domu zacznie się wszystko od początku. Kuba tego nie wytrzymał, ja musiałam, dla Igi.
15:16
Powrotu do domu niestety nie dało się odwlec. Ojciec idealnie znał mój cały rozkład zajęć. Wiedział o której kończę lekcje, o której mam autobus i o której powinnam wrócić do domu. Nie mogłam nic w tej sprawie zrobić. Z niepokojem otwarłam frontowe drzwi. Powoli weszłam do środka, obawiając się co mogę tam zostać, ale o dziwo w wnętrzu panowała cisza. Złowieszcza cisza.
Czasami bałam się bardziej ciszy niż hałasu. Nie przez przypadek wzięło się powiedzenie: ,,Cisza przed burzą".
Tak było i tym razem. Kiedy zrobiłam kilka kroków w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju, zza rogu wyszedł ojciec. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu.
-Nie zapomniałaś czegoś?- spytał
Nie odpowiedziałam patrząc na niego z przerażeniem.
-Odpowiedź !- warknął
-Chyba nie- powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem
-Na pewno?!- syknął
-Tak- powiedziałam mając nadzieję, ze talerz pozostawiony na blacie nie jest tematem
-To zaraz sobie przypomnisz!- krzyknął
Dalsza część była standardem. Najpierw uderzył mnie raz, niezbyt mocno ale celnie. Każdy następny cios był już mocniejszy od poprzedniego.
Chciałam uciec, ale nie mogłam. Wiedziałam, ze mama jest w domu, ale też nie zdziwiło mnie, że nie wstawiła się za mną, nigdy tego nie robiła. Ją też bił.
W końcu w chwili nieuwagi wyrwałam się mu z uścisku i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu też zamknęłam je za sobą na klucz. Z korytarza rozległy się wyzwiska pod moim adresem.
Podeszłam do lustra i spojrzałam na siebie z obrzydzeniem. Z nosa leciała mi krew, a pod okiem zaczynał robić się siniak. Spojrzałam na ręce. Z nimi nie było lepiej, ale wiedziałam, po doświadczeniach, że jutro rano będą wyglądać jeszcze gorzej.
Kolejny dzień
Ten dzień nie różnił się niczym od poprzedniego. Był praktycznie identyczny, z tym wyjątkiem, że rano musiałam jeszcze odprowadzić Igę do przedszkola. Tym razem także wyszłyśmy bardzo wcześnie rano. Na szczęście udało mi się przykryć siniaki pod grubą warstwą pudru, więc nie było ich widać. Z ramionami było gorzej, więc mimo wysokiej temperatury, ubrałam bluzkę z długimi rękawami. Wyglądało to dziwnie, ale nie miałam wyboru.
Po powrocie ze szkoły sytuacja się jednak nie powtórzyło. Nie mogła- szliśmy w odwiedziny do babci, a w oczach innych ludzi byliśmy przykładną rodziną. Ojciec potrafił wszystkiego tak dopilnować by właśnie tak to wyglądało.
W trakcie wizyty wyglądało to wszystko niczym dobrze zagrany spektakl. Zostałam zaszczycona nawet serdecznym (chociaż tak naprawdę udawanym) od niego uśmiechem. Wiele razy myślałam nad ucieczką z domu, ale nie mogłam tego zrobić. Byłam niepełnoletnia i Iga została by w domu z ojcem. Prędzej czy później i ona by dostała lanie. Wątpię by wystarczyła mu tylko mama.
W samochodzie widać było jak go świerzbią ręce. Kiedy wróciliśmy dał upust swoim tłumionym emocjom- oczywiście na nas.
Nie mogłam tego wytrzymać. Wijąc się z bólu wybiegłam na dwór. Co powinnam teraz zrobić? Wiedziałam, że nie wrócę tam od razu. Ledwo potrafiłam złapać oddech. Na pół zgięta skierowałam się do parku. Usiadłam na ławce, ale zaczęło mi się kręcić w głowie wiec musiałam się położyć. W końcu poczułam jakiś słodkawy smak w ustach...
Podniosłam głowę i spostrzegłam, że jakiś chłopak przygląda się mi cały czas. Nic dziwnego, właśnie plułam krwią prosto na trawnik. Pewnie myśli że jestem albo nawalona albo na haju.
-Wszystko w porządku?- spytał
-A co, tak wygląda?- warknęłam
-Pomogę ci wstać- powiedział podając mi rękę
-Nie chcę- odburczałam- idź stąd
-Odprowadzę cię do domu
-NIE! Spieprzaj stąd- wkurzyłam się, chociaż chłopak był starszy ode mnie około dwóch lat
-Chodź
Gwałtownie pociągnął mnie ku górze. Moje mięśnie jednak tego nie wytrzymały. Upadłam na ziemię i nie potrafiłam się podnieść. Przeszył mnie gwałtowny, ostry ból.
-Zadzwonię po karetkę- powiedział przestraszony nie nażarty chłopak
-Zostaw mnie- powiedziałam szeptem, bo inaczej nie potrafiłam z bólu
Jednak on mnie nie słuchał. Zaczął już rozmowę telefoniczną.
Obudziłam się w szpitalu. Pamiętałam wszystko z niesamowitą dokładnością, chociaż wolałabym stracić pamięć, przynajmniej na chwilę, móc zacząć wszystko on nowa.
Na salę wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Za nim TEN chłopak i pielęgniarka.
-Znowu się spotykamy- powiedział pierwszy patrząc na mnie z zatroskaniem
Nie odpowiedziałam
-Miałaś wiele szczęścia- kontynuował- gdyby nie ten chłopak to...
-Nie interesuje mnie to- powiedziałam- kiedy zostanę wypisana?
-Jak złożysz zeznania
-Jakie zeznania?- zdziwiłam się
-W takich sytuacjach szpital musi informować policję..
-Zaraz... w jakich sytuacjach?
-Nie udawaj... za pierwszym razem wmówiłaś nam, że poślizgnęłaś się na lodzie, teraz to jest ewidentne pobicie..
-Raczej upadek ze schodów... nie moja wina, że mam pecha- powiedziałam
-Chyba pecha do pakowania się w kłopoty- stwierdził lekarz
Chłopak przez cały czas mi się przyglądał.
Godzinę później złożyłam zeznania, że spadłam z schodów. Musiałam się trzymać swojej wersji, żeby chronić Igę. Mama już dawno przestała sobie dawać radę ze wszystkim. Ojca może by i zamknęli, ale on jest zbyt wpływowy, od razu by wyszedł. Dostało by się nie tylko mi, ale też Idze (ukarałby mnie przez to podwójnie).
Kolejnego dnia wyszłam ze szpitala. Ten chłopak- Niall znowu się pojawił. Stwierdził, że odprowadzi mnie do domu. Odmówiłam, ale on nie słuchał. W końcu odpuściłam.
-Jaki wielki dom- powiedział z podziwem na widok willi
-Dzięki za odprowadzenie i za wszystko, ale teraz serio musimy już się pożegnać- powiedziałam wchodząc do środka
-Gdzie byłaś?!- warknął ojciec
-W szpitalu.. to przez jakiegoś chłopaka..- zaczęłam się tłumaczyć
-Nic cię nie usprawiedliwia- warknął
Znowu rozpoczęło się w domu piekło.
Tydzień później
Na moim nadgarstku pojawiły się kolejne cięcia. Nie wytrzymuję tego.
Iga dostała dziś swoje pierwsze prawdziwe lanie.
Dlaczego?
Nie posprzątała pokoju.
Nie potrafiłam jej obronić, to moja wina.
Miesiąc po dniu kiedy wylądowałam w szpitalu
Kuba nadal nie daje znaku życia.
Cięcia na mojej ręce coraz trudniej ukryć.
Mama je widzi, ale nie mówi nic.
Jest mi coraz ciężej...
Kolejne 2 tygodnie później
Czegoś takiego nie doświadczyłam jeszcze nigdy. Ojciec nie tyle wyżył się na mnie okładając mnie z całych sił, co po prostu mi pociął brzuch. Ciecia są na tyle cienkie, że nic mi nie jest, ale na tyle grube, że zostaną blizny. Potem wyrzucił mnie z domu. Nie mogłam stąd odejść. Dla Igi musiałam być twarda. Pomóc jej. Moja kolejna porażka- nie potrafiłam.
Nie wiem jak, ale znalazłam się nad rzeką. Miałam całe poszarpane i zniszczone ubranie. Byłam umazana od krwi. Szłam pochylona by nie czuć tak bólu.
Nie wiem jakim cudem, ale był tez tam ten chłopak. Wziął mnie do swojego domu i mi pomógł. Nie chciałam litości, ale w nim było coś innego.
Tydzień później
Szczęście? A może kolejne utrapienie? Ojciec zabił matkę, a potem popełnił samobójstwo.
Jestem jedynym spadkobiercą..
Co czuję?
Nic.
Tylko co z Igą?
Miesiąc później
Iga trafiła do rodziny zastępczej. Za 2 miesiące, kiedy osiągnę pełnoletność, znów będziemy razem....
Nie mogę się doczekać...
Poł roku później
Wszystko się zmieniło. Na lepsze. Jestem już inną osobą.
Iga jest ze mną.
Niall ciągle mi pomaga. Jest ze mną kiedy potrzebuję wsparcia.
W mediach przestali w końcu mówić o historii naszej rodziny
Kocham życie.
_________________________________
Nie wiem co mnie do tego natchnęło ale kiedyś przyszedł mi do głowy podobny pomysł i postanowiłam go napisać xd