środa, 27 lutego 2013

Imagin 3 OSTATNI

Patrzyłam przez okno zastanawiając się co teraz będzie. Smutek i złość już dawno mi przeszły. Obecnie pozostało tylko poczucie bezsilności, które powoli ogarniało cale moje ciało. Teraz nie mogłam już nic zrobić, w sumie, czy kiedykolwiek mogłam?  To było pytanie, które zadawałam sobie od kilku dni. Czy mogłam zmienić ciąg wydarzeń? Niestety nie, mimo ze bardzo bym chciała. Kuby już nie widziałam od dwóch dni. Czy to możliwe ze zostawił mnie w najgorszym dla mnie momencie? Kuba był moim bratem a zarazem najlepszym przyjacielem. Pomagał mi zawsze kiedy tego potrzebowałam, był dla mnie oparciem. Teraz go nie ma- kiedy nie radze sobie sama z sobą. Dzwoniłam do brata wielokrotnie, ale za kazdym razem bez skutku. Przeklinałam go w myślach by wrócił, dlaczego nie chce? W tej chwili wszystkim jest ciężko, czemu uciekł? Opuścił nas wszystkich, wyprowadzając się.
Spojrzałam na zegarek: druga w nocy. Kolejną noc o tym rozmyślam. Już nawet przestałam liczyć ile nocy zarwałam, to było bez sensu. Tylko w nocy mogłam być prawdziwą sobą, nie musiałam ukrywać ciągle żalu i smutku, który był gdzieś we mnie. Każdego dnia udawałam że jestem pełną życia dziewczyną, szczęśliwą z tego co mam. Taką , która kocha życie bez względu na to co się wydarzy. Wychodząc z domu o 6:20 zakładałam maskę obojętności, żeby nikt się nie domyślił jak jest naprawdę.
W końcu położyłam się do łóżka, chociaż wiedziałam że nie zasnę. Cierpiałam na bezsenność już tak długo, że nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Kiedy postawiałam już iść spać, musiałam za każdym razem brać proszki na sen. Inaczej nie dałam rady.
Kolejny dzień nie miał się niczym różnić od poprzednich. Chciałabym uciec od tego wszystkiego, ale nie mogłam ze względu na moją najmłodszą siostrę. Była zbyt mała by doświadczyć tego wszystkiego czego ja i mój brat. Musiałam ją chronić skoro Kuby nie było. Tylko ja jej zostałam, a przynajmniej miałam takie wrażenie.

05:10
Ledwo udało mi się wstać z łóżka. Tym razem chyba proszki zadziałały silniej niż powinny. Szybko się ubrałam i poszłam zjeść śniadanie, żeby potem wyjść z domu jak najszybciej to było tylko możliwe. Iga była tej nocy u dziadków, więc przynajmniej nie musiałam jej ubierać jeszcze do przedszkola.
Po chwili usłyszałam na piętrze jakiś szmer. Pośpiesznie wybiegłam z domu zostawiając przez nieuwagę nie umyty po śniadaniu talerz. Przypomniałam sobie o tym dopiero, kiedy doszłam do szkoły. Teraz pozostał tylko strach przed wróceniem do domu.
Dzień w szkole minął spokojnie, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Kiedy wrócę do domu zacznie się wszystko od początku. Kuba tego nie wytrzymał, ja musiałam, dla Igi.

15:16
Powrotu do domu niestety nie dało się odwlec. Ojciec idealnie znał mój cały rozkład zajęć. Wiedział o której kończę lekcje, o której mam autobus i o której powinnam wrócić do domu. Nie mogłam nic w tej sprawie zrobić. Z niepokojem otwarłam frontowe drzwi. Powoli weszłam do środka, obawiając się co mogę tam zostać, ale o dziwo w wnętrzu panowała cisza. Złowieszcza cisza.
Czasami bałam się bardziej ciszy niż hałasu. Nie przez przypadek wzięło się powiedzenie: ,,Cisza przed burzą".
Tak było i tym razem. Kiedy zrobiłam kilka kroków w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju, zza rogu wyszedł ojciec. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu.
-Nie zapomniałaś czegoś?- spytał
Nie odpowiedziałam patrząc na niego z przerażeniem.
-Odpowiedź !- warknął
-Chyba nie- powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem
-Na pewno?!- syknął
-Tak- powiedziałam mając nadzieję, ze talerz pozostawiony na blacie nie jest tematem
-To zaraz sobie przypomnisz!- krzyknął
Dalsza część była standardem. Najpierw uderzył mnie raz, niezbyt mocno ale celnie. Każdy następny cios był już mocniejszy od poprzedniego.
Chciałam uciec, ale nie mogłam. Wiedziałam, ze mama jest w domu, ale też nie zdziwiło mnie, że nie wstawiła się za mną, nigdy tego nie robiła. Ją też bił.
W końcu w chwili nieuwagi wyrwałam się mu z uścisku i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu też zamknęłam je za sobą na klucz. Z korytarza rozległy się wyzwiska pod moim adresem.
Podeszłam do lustra i spojrzałam na siebie z obrzydzeniem. Z nosa leciała mi krew, a pod okiem zaczynał robić się siniak. Spojrzałam na ręce. Z nimi nie było lepiej, ale wiedziałam, po doświadczeniach, że jutro rano będą wyglądać jeszcze gorzej.

Kolejny dzień
Ten dzień nie różnił się niczym od poprzedniego. Był praktycznie identyczny, z tym wyjątkiem, że rano musiałam jeszcze odprowadzić Igę do przedszkola. Tym razem także wyszłyśmy bardzo wcześnie rano. Na szczęście udało mi się przykryć siniaki pod grubą warstwą pudru, więc nie było ich widać. Z ramionami było gorzej, więc mimo wysokiej temperatury, ubrałam bluzkę z długimi rękawami. Wyglądało to dziwnie, ale nie miałam wyboru.
Po powrocie ze szkoły sytuacja się jednak nie powtórzyło. Nie mogła- szliśmy w odwiedziny do babci, a w oczach innych ludzi byliśmy przykładną rodziną. Ojciec potrafił wszystkiego tak dopilnować by właśnie tak to wyglądało.
W trakcie wizyty wyglądało to wszystko niczym dobrze zagrany spektakl. Zostałam zaszczycona nawet serdecznym (chociaż tak naprawdę udawanym) od niego uśmiechem. Wiele razy myślałam nad ucieczką z domu, ale nie mogłam tego zrobić. Byłam niepełnoletnia i Iga została by w domu z ojcem. Prędzej czy później i ona by dostała lanie. Wątpię by wystarczyła mu tylko mama.
W samochodzie widać było jak go świerzbią ręce. Kiedy wróciliśmy dał upust swoim tłumionym emocjom- oczywiście na nas.
Nie mogłam tego wytrzymać. Wijąc się z bólu wybiegłam na dwór. Co powinnam teraz zrobić? Wiedziałam, że nie wrócę tam od razu. Ledwo potrafiłam złapać oddech. Na pół zgięta skierowałam się do parku. Usiadłam na ławce, ale zaczęło mi się kręcić w głowie wiec musiałam się położyć. W końcu poczułam jakiś słodkawy smak w ustach...

Podniosłam głowę i spostrzegłam, że jakiś chłopak przygląda się mi cały czas. Nic dziwnego, właśnie plułam krwią prosto na trawnik. Pewnie myśli że jestem albo nawalona albo na haju.
-Wszystko w porządku?- spytał
-A co, tak wygląda?- warknęłam
-Pomogę ci wstać- powiedział podając mi rękę
-Nie chcę- odburczałam- idź stąd
-Odprowadzę cię do domu
-NIE! Spieprzaj stąd- wkurzyłam się, chociaż chłopak był starszy ode mnie około dwóch lat
-Chodź
Gwałtownie pociągnął mnie ku górze. Moje mięśnie jednak tego nie wytrzymały. Upadłam na ziemię i nie potrafiłam się podnieść. Przeszył mnie gwałtowny, ostry ból.
-Zadzwonię po karetkę- powiedział przestraszony nie nażarty chłopak
-Zostaw mnie- powiedziałam szeptem, bo inaczej nie potrafiłam z bólu
Jednak on mnie nie słuchał. Zaczął już rozmowę telefoniczną.

Obudziłam się w szpitalu. Pamiętałam wszystko z niesamowitą dokładnością, chociaż wolałabym stracić pamięć, przynajmniej na chwilę, móc zacząć wszystko on nowa.
Na salę wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Za nim TEN chłopak i pielęgniarka.
-Znowu się spotykamy- powiedział pierwszy patrząc na mnie z zatroskaniem
Nie odpowiedziałam
-Miałaś wiele szczęścia- kontynuował- gdyby nie ten chłopak to...
-Nie interesuje mnie to- powiedziałam- kiedy zostanę wypisana?
-Jak złożysz zeznania
-Jakie zeznania?- zdziwiłam się
-W takich sytuacjach szpital musi informować policję..
-Zaraz... w jakich sytuacjach?
-Nie udawaj... za pierwszym razem wmówiłaś nam, że poślizgnęłaś się na lodzie, teraz to jest ewidentne pobicie..
-Raczej upadek ze schodów... nie moja wina, że mam pecha- powiedziałam
-Chyba pecha do pakowania się w kłopoty- stwierdził lekarz
Chłopak przez cały czas mi się przyglądał.
Godzinę później złożyłam zeznania, że spadłam z schodów. Musiałam się trzymać swojej wersji, żeby chronić Igę. Mama już dawno przestała sobie dawać radę ze wszystkim. Ojca może by i zamknęli, ale on jest zbyt wpływowy, od razu by wyszedł. Dostało by się nie tylko mi, ale też Idze (ukarałby mnie przez to podwójnie).
Kolejnego dnia wyszłam ze szpitala. Ten chłopak- Niall znowu się pojawił. Stwierdził, że odprowadzi mnie do domu. Odmówiłam, ale on nie słuchał. W końcu odpuściłam.
-Jaki wielki dom- powiedział z podziwem na widok willi
-Dzięki za odprowadzenie i za wszystko, ale teraz serio musimy już się pożegnać- powiedziałam wchodząc do środka

-Gdzie byłaś?!- warknął ojciec
-W szpitalu.. to przez jakiegoś chłopaka..- zaczęłam się tłumaczyć
-Nic cię nie usprawiedliwia- warknął
Znowu rozpoczęło się w domu piekło.

Tydzień później
Na moim nadgarstku pojawiły się kolejne cięcia. Nie wytrzymuję tego.
Iga dostała dziś swoje pierwsze prawdziwe lanie.
Dlaczego?
Nie posprzątała pokoju.
Nie potrafiłam jej obronić, to moja wina.

Miesiąc po dniu kiedy wylądowałam w szpitalu
Kuba nadal nie daje znaku życia.
Cięcia na mojej ręce coraz trudniej ukryć.
Mama je widzi, ale nie mówi nic.
Jest mi coraz ciężej...

Kolejne 2 tygodnie później
Czegoś takiego nie doświadczyłam jeszcze nigdy. Ojciec nie tyle wyżył się na mnie okładając mnie z całych sił, co po prostu mi pociął brzuch. Ciecia są na tyle cienkie, że nic mi nie jest, ale na tyle grube, że zostaną blizny. Potem wyrzucił mnie z domu. Nie mogłam stąd odejść. Dla Igi musiałam być twarda. Pomóc jej. Moja kolejna porażka- nie potrafiłam.
Nie wiem jak, ale znalazłam się nad rzeką. Miałam całe poszarpane i zniszczone ubranie. Byłam umazana od krwi. Szłam pochylona by nie czuć tak bólu.
Nie wiem jakim cudem, ale był tez tam ten chłopak. Wziął mnie do swojego domu i mi pomógł. Nie chciałam litości, ale w nim było coś innego.

Tydzień później
Szczęście? A może kolejne utrapienie? Ojciec zabił matkę, a potem popełnił samobójstwo.
Jestem jedynym spadkobiercą..
Co czuję?
Nic.
Tylko co z Igą?


Miesiąc później
Iga trafiła do rodziny zastępczej. Za 2 miesiące, kiedy osiągnę pełnoletność, znów będziemy razem....
Nie mogę się doczekać...

Poł roku później

Wszystko się zmieniło. Na lepsze. Jestem już inną osobą.
Iga jest ze mną.
Niall ciągle mi pomaga. Jest ze mną kiedy potrzebuję wsparcia.
W mediach przestali w końcu mówić o historii naszej rodziny
Kocham życie.

_________________________________
Nie wiem co mnie do tego natchnęło ale kiedyś przyszedł mi do głowy podobny pomysł i postanowiłam go napisać xd

sobota, 26 stycznia 2013

***

Tak sobie ostatnio myślałam, że dawno nic tu nie dodawałam, 

Nie wynika to z braku pomysłów,

lecz z braku czasu, 

ale jeśli macie jakiś pomysł

na imagin, to możecie go napisać w komentarzu, 

a ja postaram się stworzyć krótką historię na podstawie tego pomysłu.

Może być o One Direction, ale nie musi. 

Wybór należy do Was.

Jestem ciekawa, czy pojawią się jakieś pomysły,

jeśli tak, to jakie,

Zastanawiam się czy jeszcze ktoś tutaj w ogóle wchodzi ;D 

poniedziałek, 22 października 2012

Imagin 2 cz 2

W jego oczach zagościły iskierki radości. Sprawił, że nie umarłam, ale też myśli, że zdołał mnie przekonać do życia. Mylił się. Po prostu chciałam, żeby dał mi spokój. Nie zaniecham mojego planu, wątpię by ktokolwiek był w stanie pokazać mi to życie od nowa, tak aby było dla mnie czymś wartym. Owszem miałam piękne wspomnienia, jednak to dalej są wspomnienia. To co dzieje się w chwili obecnej jest czymś innym, ta rzeczywistość daleko odbiega od tego co  było dawniej, od tego do czego chciałabym wrócić.
-Dlaczego jesteś smutna?- spytał
Popatrzyłam przez chwilę na niego. Wyglądał na szczęśliwego, jego życie pewnie jest piękne. Na pewno ma kochającą rodzinę i dziewczynę. A ja? Co ja mam? Ani rodziny, ano nikogo bliskiego. Odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nikt z nas jej nie przerywał, jakbyśmy się bali, ze stanie się coś czego nie chcemy.Przyszedł lekarz żeby pobrać mi krew, znowu. Sprawdzają czy nie ma w sobie jakiegoś dziadostwa. Nie, nie biorę, ale to też nie znaczy, ze nigdy nie brałam. Moje życie jest jedną wielka zagadką, ja jestem zagadką, której nie da się rozwiązać.
-Popatrz na mnie- usłyszałam
Powoli odwróciłam głowę w jego kierunku. W jego oczach nie było już wesołych iskierek, teraz były smutne.
-Dlaczego to robisz?- spytał
-Ale co?
-Myślisz ciągle o tym, wiem, że nie skończyłaś na jednej próbie..
-Skąd wiesz?- spytałam zdziwiona
-Widzę- mruknął
-Nie wiesz czemu chcę to zrobić-powiedziałam
-A czy ty wiesz?! Wiesz czemu chcesz to zrobić? Mam wrażenie że po prostu myślisz, ze to najlepsze wyjście..
 -Bo to prawda- westchnęłam
-Nie wiesz nic o życiu- mruknął
-Ja nie wiem?!- warknęłam- chyba ty nie wiesz? Nie sprawiasz wrażenia chłopaka który każdego dnia musi walczyć o jakiekolwiek uznanie, szacunek od innych...!  Kim jesteś że chcesz o mnie decydować?
Chłopak przez chwilę zamilkł.
-Wierzysz w Anioły?- spytał
-Zamknij się- warknęłam- i wynoś się

Tydzień później 
Tak.. minął już tydzień od kiedy wypowiedziałam te słowa. Czym się kierowałam? Nie wiem, chyba nie mogłam się pogodzić z tym, że Zayn ma rację. Wyszedł i już więcej nie wrócił. Jestem od dwóch dni w domu i znów ten sam niebyt. Boję się wszystkiego. Najprawdopodobniej trafię do jakiegoś domu opieki społecznej, albo po prostu do domu dziecka. Jestem pod stałą obserwacją i jutro ma przyjść pani, która sprawdzi w jakich żyję warunkach, jaka jest moja rodzina. Nie miałam wątpliwości, że mnie stąd weźmie i wsadzi do jakiegoś ośrodka. Popatrzyłam na kanapę na której właśnie zasnął tata z butelką w ręce. Gdzie była mama? Nikt nigdy nie wie, gdzie wychodzi. Wraca bardzo późno, pijana. Czasami wychodzą z ojcem.
W drugim pokoju spała moja siedmioletnia siostra.  Dla niej musiałam być silna. A gdzie jest mój brat? Miałam wrażenie że też zaczął się staczać. Nie znosiłam chodzić do szkoły, to właśnie przez moją rodzinę miałam złą opinię, mój brat tak samo. Staramy się jak możemy uchronić przed tym naszą siostrę, ale się nie da. Już w przedszkolu dzieci ją wyzywały. Jak to jest takie takie małe dzieci potrafią być takie okrutne?
Spojrzałam na zegarek 2 w nocy. W całym domu panowała zupełna cisza. Znowu zaczęłam rozmyślać o tym chłopaku. Pomógł mi, sprawił, że żyję, a ja? Udawałam ze mi zależy na życiu, podziękowałam mu żeby się tylko ode mnie odczepił, a jak dotarło do niego że kłamię to po prostu go wyrzuciłam z sali.
Nie wrócił. Za każdym razem gdy drzwi się otwierały miałam nadzieję, ze to on, ale moje nadzieje były złudne. W sumie jak wszystkie moje marzenia- przestałam w nie wierzyć.

2 tygodnie później
Stanęłam na moście. Pode mną była rzeka, powoli przedostałam się na drugą stronę. Od śmierci dzieli mnie dosłowne jeden krok. Wystarczyłoby jakbym się tylko poślizgnęła, spadłabym wtedy z 20 metrów wprost do wody, przeżycie nie wchodzi w rachubę. Wtedy była próba samobójcza przez okaleczenie się, jednak ta nowa perspektywa nie niosła żadnych skutków ubocznych. Umrę.
Jednak nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mogłam. Przed oczami stanęła mi twarz mojego brata, bezbronnej siostry...Zayna.
Czy jeszcze go kiedyś spotkam? Nie wiedziałam co powinnam mu wtedy powiedzieć, ale chciałam go zobaczyć, porozmawiać, przeprosić.

Rok później
Moje życie uległo zmianie. Jak to możliwe? Zostałam przeniesiona z rodzeństwem do domu opieki społecznej. Tam zaczęłam nowe życie, z dala od doczesnych trosk. Chciałam się dalej uczyć, ale poszłam do pracy, mój brat podobnie. Miałam już 18 lat, dziś mijała rocznica od kiedy próbowałam ostatni raz się zabić. Wtedy na moście nie potrafiłam tego zrobić, ale uświadomiłam sobie, że bardzo skrzywdzę tym moje rodzeństwo któremu byłam potrzebna.
Wiedziałam już kim był owy Zayn Malik- piosenkarz znanego boysbandu One Direction. Tyle dziewczyn marzyło żeby chociaż na nie spojrzał, a ja odrzuciłam jego pomoc.

Kolejny rok później
Moja ciężka praca przyniosła skutki. Teraz już wiedziałam że o marzenia warto walczyć. Miałam staż w jednej z większych wytwórni muzycznych. Cieszyłam się, że w końcu mogę być kimś. Z bratem wynajęliśmy mieszkanie, nie musimy już mieszkać w socjalnym, wyszliśmy na prosto.
To był jeden z tych pięknych dni, kiedy przez okna wlatują promyki słońca, ptaki wesoło śpiewają za oknem, a nam po prostu chce się żyć.
-Szef cię woła- warknęła sekretarka. Ona zawsze miała jakiś specyficzny humor
Zapukałam, a ze środka zdawało się słyszeć krótkie ,,proszę"
Weszłam jak zwykle do przestronnego gabinetu połączonego z pokojem wypoczynkowym. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu szefa, który zaczął objaśniać mi co mam dla niego przygotować. Szybko uzmysłowiłam sobie, ze w tym pokoju nie jesteśmy sami. Rozglądnęłam się i zobaczyłam JEGO. Stał na środku pokoju razem ze swoimi kolegami i przyglądał się mi.
-A to jest One Direction- powiedział szef najwyraźniej spostrzegając moje spojrzenie
Zayn powoli podszedł do mnie, stanął naprzeciw i cicho powiedział:
-My się znamy- po czym zwrócił się do mnie- cieszę się, ze cie widzę, widzisz.. było warto.
______________
Tak więc to było druga część Imaginu II
;D Następny będzie o czym innym xd

poniedziałek, 1 października 2012

Imagin 2

"Znasz to uczucie, sztuką jest być sobą, a nie przed sobą starać się uciec."

Śmierć. Jest to popularne słowo, wymawia go każdy człowiek kilkaset razy w roku. Niektórzy chcą ją przyśpieszyć, niektórzy rozpaczliwie chcą jeszcze żyć, chcą zatrzymać czas, który nieubłaganie biegnie. A ja? Jaka jestem? Nigdy nie zadawałam sobie tego pytania. Jeszcze kilka godzin temu mogłam śmiało stwierdzić, że jestem w tej pierwszej grupie, że chcę odejść. A teraz? Zawahałam się. Kiedy śmierć jest blisko przeżywamy refleksję. Zawsze byłam ciekawa o co chodzi z tym że cale życie staję przed oczami. Teraz już wiem. Wiem, bo to przeżywam. Przypominam sobie wszystkie piękne chwilę, które tutaj spędziłam. Świat, mimo, że czasami jest okrutny, to przede wszystkim jest piękny. Poznałam tutaj mnóstwo życzliwych ludzi, którzy zawsze mi pomagali, uśmiechali się do mnie. Przypomniały mi się też Święta Bożego Narodzenia, kiedy to z całą rodziną zasiadaliśmy do stołu wigilijnego. Kochałam tą atmosferę, nigdy nie pojawiała się wtedy jakaś wymuszona życzliwość, zawsze wszyscy zwracali się do siebie od serca. Ustawały wszelkie kłótnie, by wszyscy mogli się w spokoju i w radości cieszyć tym dniem. Spojrzałam na zdjęcie wiszące teraz nade mną. Przedstawiało mnie z  moimi dawnymi przyjaciółmi. Wszyscy ode mnie odeszli, a może to ja odeszłam od nich?
Życie straciło dla mnie sens, ale nadal nie wiem czy to nie było przypadkiem chwilowe. Bałam się, że robię to tylko pod wpływem chwili. Przecież taka decyzja powinna zostać przemyślana. Może powinnam rozważyć wszelkie za i przeciw? Jeszcze chwilę temu byłam przekonana że dobrze robię, że wszystkim ulży, kiedy mnie już nie będzie, teraz mam wątpliwości. Czemu?
W sumie to już nie ma znaczenia. Nawet jeśli zdecyduję się żyć, zdecyduję się powrócić, to to nic nie da. Jestem tu sama, nikt mnie nie znajdzie, nie mam nawet dość siły by dojść gdziekolwiek i zawołać pomoc. Weźmy teraz pod uwagę, że mnie ktoś jednak znajdzie. Dajmy na to za godzinę. I co? Spojrzałam kolejny raz na rany na swoim ciele. No tak.. za godzinę będę już dawno martwa. A wcześniej? Nie odratują mnie, a nawet jeśli to nie będzie miało sensu, bo wyślą mnie do psychiatryka, albo na jakieś badania, spotkania z psychiatrą/psychologiem. Jak odkryją kim jestem, będę miała przechlapane. Zaraz, ja? Nie, nie ja. Najgorzej będzie mieć moja rodzina. Znana..szanowana..bogata... Jeśli umrę- zapomną o mnie, zaraz po tym jak prasa przestanie winić ich za moją śmierć. Jeśli przeżyję- wyprą się mnie. No tak i to kolejny dowód, że dla mnie tutaj nie ma miejsca.
Takie dziwne uczucie- chcemy wszystkiego. Chcę śmierci, ale też chcę żyć. Niestety nie można mieć wszystkiego. Z jednej strony chciałabym umrzeć na jeden dzień i zobaczyć kto będzie za mną tęsknić, zobaczyć kto przyjdzie na pogrzeb, kto będzie mnie opłakiwał.
Czuję chłód, ogarnia powoli całe moje ciało.. Co teraz? Co się wydarzy? Nigdy jeszcze przez to nie przechodziłam.. Co będzie następne?
Powoli ogarnęła mnie ciemność, ale możliwe, że po prostu na dworze robiło się coraz ciemniej, a okna były brudne i nie przepuszczały światła?
Czuję delikatną woń mojej krwi spływającą mi po całym ciele.
Chciałam by to odbyło się w takim miejscu, na obrzeżu, nikt się nie dowie...
Powinnam umierać w ciszy, ale coś ją zamąciło... Rozległy się jakieś krzyki, co się dzieje? Może to w mojej głowie? Czy właśnie tak wygląda śmierć?
Nic nie widziałam, poczułam, że tracę przytomność, to już koniec.

Obudził mnie dźwięk dochodzący gdzieś niedaleko mnie. Chciałam otworzyć oczy, ale nie potrafiłam.
-Będzie żyć?- usłyszałam
-Jest duże prawdopodobieństwo- brzmiała odpowiedź
Czyli nie umarłam? Gdzie ja jestem? Pewnie w szpitalu. Powoli udało mi się uchylić powieki. Natychmiast pochylił się nade mną mężczyzna w białym fartuchu.
-Wiesz gdzie jesteś?-spytał
-W szpitalu- mruknęłam- albo już w psychiatryku
-Na razie w szpitalu, czemu chciałaś to zrobić?- spytał
-Bo pewne rzeczy nie mają czasem sensu- mruknęłam- kto zawiadomił pogotowie?- spytałam
-Pewien chłopak, przejeżdżał tamtędy, siedzi teraz na korytarzu...chcesz z nim porozmawiać?
-Tak- odpowiedziałam nie wiedząc czy zdołam
Po chwili wszedł jakiś chłopak. Miał ciemną karnację, był ładny, nawet bardzo...
Popatrzył na mnie. Nie mam pojęcia co wyrażało jego spojrzenie.
-Czemu to zrobiłeś? Czemu nie pozwoliłeś mi odejść?- spytałam
-Bo życie jest piękne, bez względu na to co ans w nim spotyka
-Kim jesteś?- spytałam
-Zayn
-Nie rozumiesz- powiedziałam- kim jesteś?
-Piosenkarzem
-Dlaczego życie jest dla ciebie ważne?- spytałam
-Bo jest tylko jedno, musimy o nie dbać...
-Wierzysz w to? Wierzysz że życie ma sens?
-Tak- powiedział krótko- i jak chcesz mogę Ci pomóc odkryć sens życia także i w Twoim życiu
-Dziękuję- powiedziałam
-Za co?- zdziwił się chłopak
-Za to że pozwoliłeś bym nie popełniała największe błędu jaki mogłam popełnić...
_________________________________ 
I jest kolejny imagin.  O kim? Sama nie wiem. O jakiejś zagubionej dziewczynie, która postanawia umrzeć. Czy jest sens umierać? Nigdy ;D

środa, 12 września 2012

Imagin 1 Moje serce nie należy do tego miejsca


-Jesteś beznadziejna, jeśli nie zdążyłaś już tego zauważyć..!!
Pamiętam dzień jak mi to powiedział. On- moja pierwsza miłość. No tak.. miłość.. mimo, że ja dla niego nic nie znaczyłam. Byłam tylko głupią, brzydką dziewczyną, która dała się wrobić w zakład. Chciałam o tym zapomnieć, uciec od tego wszystkiego co się wtedy wydarzyło. Jak się później okazało, od problemów nie można uciec.  Kiedy tylko próbujemy, natychmiast nas znajdują i zaczynają swoje „represje” z podwójną siłą. Teraz siedziałam na parapecie w moim pokoju, moim dawnym pokoju, w miejscowości, której tak bardzo nienawidziłam- Holmes Chapel. Spoglądałam przez okno w ciemność. Znowu tu przyjechałam, tak bardzo nie chciałam, ale musiałam, bo obiecałam rodzicom, że tym razem nie przyjadę tylko w odwiedziny na kilka godzin, ale zostanę dłużej. Tak więc będę musiała tu zostać całe 2 tygodnie. Nienawidziłam tego miejsca i wszystkiego, co się z nim wiązało, nie miałam stąd żadnych dobrych wspomnień.
-Wszystko w porządku?- spytał brat. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł
-Jasne- odpowiedziałam. No właśnie, brat, jedyna osoba, która mi pomogła przez to przejść, gdyby nie on, nie mam pojęcia co by się stało, gdyby mi nie pomógł z Nim.
Od dwóch lat dosłownie wszędzie GO spotykam. Jest na plakatach, w gazetach, w radiu, w internecie.. Wyjeżdżając miałam nadzieję, ze już nigdy go nie zobaczę, czas pokazał jak bardzo się myliłam.
Historia ta zaczęła się, kiedy miałam 14 lat. Przyjechaliśmy z rodzicami do Anglii zacząć nowe życie, zacząć wszystko od nowa. W Polsce było to niemożliwe, tutaj nasze życie miało się zmienić, na lepsze. Poszłam do angielskiej szkoły. Nie mówiłam zbyt dobrze po angielsku, ale potrafiłam się porozumieć z innymi. Weszłam do niej powoli. Pamiętam, jak bałam się co mnie tam spotka. Pierwsza lekcja, druga, trzecia.. praktycznie nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dopiero na czwartej mieliśmy z wychowawcą, który kazał mi się przedstawić na forum klasy. Wyszłam niepewnie i powiedziałam kilka słów o sobie. To dodało mi nieco odwagi. Wszyscy się tu znali, ja byłam tylko kolejną imigrantką, na dodatek brzydką. Mój brat miał więcej szczęścia- trafił do klasy, gdzie już pierwszego dnia miał nowych kumpli. Patrzyłam na niego z zazdrością jak przechadza się z nimi po szkole. Zapomniałam dodać, że mój brat był zupełnie inny ode mnie. Na mnie ludzie patrzyli z pogardą, na niego z podziwem. Był mądry i przystojny- wszystko to czego mi brakowało.
Mijały kolejne dni, a ja? Nie miałam znajomych, tylko czasami zamieniłam kilka słów z koleżankami z klasy. Nikt się mną nie interesował, nie byłam nikomu potrzebna. Wtedy pojawił się ON. Zdziwiłam się, ze wcześniej go nie zauważyłam. Był ideałem- moim wymarzonym ideałem ze snów. Tak jak pozostali nie zwracał na mnie uwagi, ale ja już po kilku dniach wiedziałam kim jest. Znałam jego imię i nazwisko, wtedy jeszcze nie wiedziałam że to właśnie on przysporzy mi najwięcej kłopotów.
Minął miesiąc, nie działo się nic szczególnego. Jedynymi znajomymi jakich miałam, to Polacy- wszyscy tacy sami, bez swojego własnego miejsca na ziemi.
Wtedy wydarzyło się to, o czym wolałbym zapomnieć i już nigdy do tego nie wracać. Siedziałam pod jedną z klas i czekałam na upragniony dzwonek na lekcję, wtedy przynajmniej nie muszę udawać, ze wszystko gra, nie muszę udawać sama przed sobą, tylko pogrążam się w lekcji.
-Hej, jestem Harry- chłopak pochylił się nade mną. Popatrzyła na niego zdziwiona, nie wiedziałam co powiedzieć. Oto właśnie jeden z  najładniejszych chłopaków w szkole, a jednocześnie mój wymarzony ideał pochyla się teraz nade mną z wyciągniętą ręką i uśmiecha się.
-Hej, a ja Anita- wyjąkałam w końcu podając mu swoją dłoń
-Może się gdzieś razem przejdziemy po szkole?- zapytał
-No dobra.. jasne.. nie ma sprawy- powiedziałam w końcu
Pamiętam jak byłam zaskoczona, nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować. Dlaczego ja? Dlaczego wybrał dziewczynę, która należy zapewne do jednych z najbrzydszych w szkole, a już na pewno do najbardziej omijanych. Szybko zaczęłam myśleć o całym dniu, zastanawiać się nad każdym szczegółem. Do końca lekcji miałam dylemat. W końcu doszłam do wniosku, że to nie może być nic takiego, co bym chciała i zaczęłam zastanawiać się czy może przypadkiem nie chce, żebym mu czegoś wytłumaczyła.. W końcu i ta myśl wydała mi się bez sensu bo był starszy ode mnie o rok.. Pozostało mi tylko czekać.
Równo o 14 wyszłam ze szkoły, czekał już na mnie na schodach.
-Może do parku?- zaproponował
-Jasne- powiedziałam szybko żeby się nie rozmyślił
Rozmowa była bardzo ogólnikowa. Czekałam aż powie, dlaczego chciał się ze mną spotkać, jednak nie doczekałam się odpowiedzi na pytanie które krążyło mi po głowie, od czasu kiedy do mnie podszedł na przerwie.
-Masz chłopaka?- spytał nagle
To pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Popatrzyłam na niego, ale on na mnie nie patrzył, przyglądał się swoim butom.
-Nie..-odpowiedziałam- Czemu pytasz?
-Tak jakoś- odpowiedział nadal nie patrząc na mnie
Spacerowaliśmy jeszcze poł godziny, po czym Harry odprowadził mnie pod dom.
-Spotkamy się jutro?- zapytał
-Jutro?- zdziwiłam się
-No tak, może byśmy poszli do kina?
Nie wiedziałam co o tym myśleć. W końcu umówiliśmy się na 16. Następnym dniem była sobota, więc nie mogliśmy się spotkać w szkole. Bałam się następnego dnia. Nie wiedziałam jak rozwiąże się ta sytuacja. Czego mam się spodziewać?

Następny dzień
Harry przyszedł po mnie chwilę przed  16. Najpierw poszliśmy do kina, a potem na pizzę.
-Powiesz mi w końcu?- spytałam
-Ale co?- zdziwił się
-O co chodzi? Dotąd w ogóle nie zwracałeś na mnie najmniejszej uwagi.. Co się stało?
Popatrzył na mnie jakoś inaczej. Potem lekko się uśmiechnął i powiedział:
-Możemy o tym pogadać potem?
-Jasne- zgodziłam się
I tak się zaczęło. Kiedy odprowadzał mnie do domu, ponowiłam pytanie. Nagle chłopak się zatrzymał, popatrzył na mnie i mnie pocałował. Najpierw krótko, potem coraz dłużej i bardziej namiętnie.
-Masz odpowiedź na swoje pytanie- wymruczał
Myślałam że teraz będzie wszystko dobrze, że wszystko się ułoży. Byłam naiwna.
 Byliśmy ze sobą  2 tygodnie, pewnego dnia, kiedy podeszłam do niego w szkole, odepchnął mnie. popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Już nie jesteśmy razem- oznajmił
Tego dnia dowiedziałam się też, ze byłam tylko obiektem zakładu. Harry założył się z kolegami, ze będzie ze mną chodził przez 2 tygodnie. Potem wyśmiał mnie i upokorzył przed całą szkołą. Jak się potem okazało, większość osób w szkole wiedziała o zakładzie. Jednak nikt mi nie powiedział. Pozwolili bym nieświadomie wchodziła w to bagno.
Przestałam chodzić do szkoły. Na poczatku myślałam ze to wszystko przejdzie, ze ludzie przestaną się ze mnie śmiać, ale to była tylko złudna nadzieja. Rodzice w końcu postanowili bym zamieszkała z ciotką w Londynie.

I tak zaczęła się moja przygoda.
Każdego dnia miałam koszmary. Bałam się poznawać nowych ludzi, bałam się, że znów mnie ktoś skrzywdzi. Miałam częsty kontakt z psychologiem, który ostatecznie mi pomógł. Najbardziej ze wszystkich wspierał mnie mój brat, to jemu zawdzięczam wszystko.
Zaczęłam nową szkołę, zmieniła fryzurę, kupiłam nowe ciuchy, zmieniłam się. Stałam się pewniejsza siebie i to mi odpowiadało. Stawałam się kimś, kogo zawsze wszyscy we mnie szukali- ale nigdy nie znajdowali.
Chodziłam do szkoły, a nawet do pracy.  Udało mi się załatwić praktyki w w jednym z czasopism.
Miałam już 16 lat.
Harry Styles- nowe odkrycie muzyki, razem z czterema innymi chłopakami założył zespół One Direction.
No tak.. znowu on. Napotykałam go na plakatach, w telewizji, w gazetach.. wszędzie. Byli znani już rok, a ja nadal nie mogłam się przyzwyczaić że wszędzie spotykam JEGO zdjęcia. Marcin- mój brat, wspierał mnie w trudnych chwilach. Obiecałam sobie że nigdy nie wybaczę Harremu za to, jak mnie potraktował.
W niedługim czasie zyskałam staż w jednej z najbardziej znanych redakcji. Mogłam spełniać się jako dziennikarka mając zaledwie 16,5 roku.
Teraz mam 17 lat i siedzę na parapecie w moim starym pokoju w Holmes Chapel, wpatrując się w ciemność.ON też tu jest, wiem o tym. Mimo ze teraz mieszka w Londynie, przyjechał do rodziny na wakacje, tak jak ja. Mieszka kilka przecznic dalej, ale ja czuję że to nadal zdecydowanie za blisko. Od tamtego czasu, jeszcze ani razu nie widziałam go w realu, minęły 3 lata, a ja boję się, że mieszkając w tej małej miejscowości przez 2 tygodnie będę miała okazje go spotkać.W mediach krążyła pogłoska, że przyjechał z przyjaciółmi z zespołu. W każdym razie zapowiada się katastrofa dla mnie.

2 dni później
-Spotkałem go- mruknął Marcin siadając obok mnie
-Kogo?- spytałam
-A jak myślisz?
-No kogo?- spytałam jeszcze raz bo nie chciało mi się zgadywać
-Harrego
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
-Po co mi to mówisz?- zapytałam
-Sam nie wiem, ale powinnaś jedno wiedzieć...
-Tak?
-Nic się nie zmienił- powiedział
-W jakim sensie?- spytałam
-W każdym. Idziemy dziś wieczorem do klubu?- spytał
-Jasne- zgodziłam się

Wieczorem
 Sporo czasu zajęło mi przygotowanie się. Musiałam najpierw się przebrać, umyć włosy, potem je wysuszyć, wyprostować a na końcu się pomalować. Poszliśmy do klubu wraz z kilkoma znajomymi Marcina, ja osobiście nadal nie miałam tutaj zbyt dużo znajomych. Kiedy weszliśmy do środka dochodziła godzina 21. Usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku i zamówiliśmy coś do picia. Rozglądnęłam się z zainteresowaniem po wnętrzu, ale nikogo nie znałam, żadnej znajomej twarzy.
-Idę do toalety- powiedziałam wstając i idąc w tym kierunki. Toalety znajdowały się na 1 piętrze.
Kiedy wychodziłam z toalety i już chciałam kierować się na parter, do stolika, gdzie siedzieliśmy z bratem i jego kumplami, ale ktoś mnie przytrzymał.
-Co chcesz?- spytałam patrząc na chłopaka
-Nic, chciałem się przedstawić-powiedział nieco urażony moim tonem
-To czemu się nie przedstawiasz?- spytałam z uśmiechem
-Jestem Zayn- powiedział podając mi rękę
-A ja Anita- mruknęłam przyglądając się chłopakowi. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie skąd go znam- Zayn Malik przyjaciel Harrego Styles'a ! Chciałam odejść, ale chłopak nadal mnie trzymał.
-Z kim przyszłaś? Może przysiądziesz się do mnie i moich przyjaciół?- zapytał
-Nie dzięki- odpowiedziałam szybko- przyszłam z bratem i jego kumplami
-Jak chcesz- powiedział smutno, jednak nadal mi się przypatrując
Nagle na dole, coś zaczeło się dziać. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku, muzyka przestała grać, wyglądało na większe zamieszanie. Z góry było doskonale widać osoby, stojące na samym środku. Tam był Marcin ! Popatrzyłam zdziwiona z góry na brata, kłócił się z kimś, mało brakuje do bójki- pomyślałam patrząc na ich pozycje i zaangażowanie. Nie wiedziałam tylko kim jest drugi chłopak. Jednak Zayn po chwili rozwiał wszelkie moje wątpliwości.
-Fuck, tam jest Harry!
Jednak żadne z nas nie ruszyło się z swojego miejsca. Przyglądaliśmy się sytuacji która rozgrywała się piętro niżej. Wszyscy ucichli, muzyka nie grała, można było usłyszeć fragmenty kłótni.
-Zdajesz sobie sprawę co jej zrobiłeś?!- wydarł się mój brat
-Co niby? Zasłużyła sobie na to- warknął Harry
-A niby czym?!- wybuchnął Marcin
-Może nie wiesz?-odpowiedział Harry- Jestem przekonany że nic się nie zmieniła od tamtego czasu!
-Zdziwiłbyś się- mruknął mój brat
-Założę się że jest nadal taka brzydka jaka była ! Że nie ma żadnych znajomych i jest nadal taka tępa jaka była! A w ogóle dla mnie to skończony temat!
-Rozmawiają o takiej dziewczynie, Harry kiedyś z nią był bo się założył, potem chciał z nią zerwać a ona się załamała czy coś, podobno jakaś niezrównoważona była- wyjaśnił Zayn
-Tak ci powiedział?- spytałam
-Tak, a co? Znasz ja?- zdziwił sie
-Lepiej- mruknęłam kierując się na schody
Zeszłam niezauważona na dół. Tłum rozsuwał się powoli jak przechodziłam. W końcu dotarłam do Marcina i Harrego.
-Powtórzysz to?- warknęłam patrząc prosto na Harrego
-Co? Znamy się w ogóle? - Harry popatrzył na mnie ze zdziwieniem
-Powtórz!
-Co?
-Powtórz to co przed chwila powiedziałeś!
Harry był coraz bardziej zdezorientowany dodatkowo temu, ze Marcin wybuchnął szyderczym śmiechem, patrząc mu prosto w oczy.
-Kim ty jesteś?- spytała Harry
-Twoim przyszłym koszmarem sennym- warknęłam na co Marcin wybuchnął jeszcze większym śmiechem
-Słuchaj- powiedział w końcu Harry- ładna jesteś i w ogóle, chętnie bym się z tobą umówił, mam nadzieję że dasz mi swój numer- powiedział uśmiechając się do mnie zalotnie- ale poczekaj chwilę, musze coś załatwić, a tak ogólnie jestem Harry- powiedział wyciągając dłoń
Popatrzyłam się na niego z rozbawieniem.
-A co takiego musisz załatwić?
-To skomplikowane, po prostu nie znoszę jego siostry, zawsze była potworna i pewnie jest dalej...
-To mi wystarczy- mruknęłam podchodząc do Marcina- idziemy?
-Jasne- odpowiedział mój brat i skierowaliśmy się do wyjścia
-Czekaj- krzyknął ktoś za nami
Odwróciliśmy się powoli
-Co?- spytałam
-Kim jesteś?- spytał Harry
-Serio nie pamiętasz?- spytałam
-Nie- Harry pokręcił przecząco głową
-To właśnie moja siostra Anita, ta której tak nienawidzisz- mruknął Marcin i skierowaliśmy się do wyjścia zostawiając osłupiałego Harrego na środku klubu.
________________________
Uff skończyłam mój pierwszy imagin...
Będę dodawać imaginy nowe jak mi coś przyjdzie do głowy, ale nie będzie to jakiś konkretny termin, po prostu losowe dni. Tak naprawdę bardziej mi mimo wszystko zależy na blogu (http://1dblogdlakazdego2.blogspot.com/ ).
Mam nadzieje, ze nie zrobiłam tu zbyt dużo błędów, bo po prostu nie mam siły już tego czytać i sprawdzać ;D
 Komentarze mile widziane ;D