poniedziałek, 22 października 2012

Imagin 2 cz 2

W jego oczach zagościły iskierki radości. Sprawił, że nie umarłam, ale też myśli, że zdołał mnie przekonać do życia. Mylił się. Po prostu chciałam, żeby dał mi spokój. Nie zaniecham mojego planu, wątpię by ktokolwiek był w stanie pokazać mi to życie od nowa, tak aby było dla mnie czymś wartym. Owszem miałam piękne wspomnienia, jednak to dalej są wspomnienia. To co dzieje się w chwili obecnej jest czymś innym, ta rzeczywistość daleko odbiega od tego co  było dawniej, od tego do czego chciałabym wrócić.
-Dlaczego jesteś smutna?- spytał
Popatrzyłam przez chwilę na niego. Wyglądał na szczęśliwego, jego życie pewnie jest piękne. Na pewno ma kochającą rodzinę i dziewczynę. A ja? Co ja mam? Ani rodziny, ano nikogo bliskiego. Odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nikt z nas jej nie przerywał, jakbyśmy się bali, ze stanie się coś czego nie chcemy.Przyszedł lekarz żeby pobrać mi krew, znowu. Sprawdzają czy nie ma w sobie jakiegoś dziadostwa. Nie, nie biorę, ale to też nie znaczy, ze nigdy nie brałam. Moje życie jest jedną wielka zagadką, ja jestem zagadką, której nie da się rozwiązać.
-Popatrz na mnie- usłyszałam
Powoli odwróciłam głowę w jego kierunku. W jego oczach nie było już wesołych iskierek, teraz były smutne.
-Dlaczego to robisz?- spytał
-Ale co?
-Myślisz ciągle o tym, wiem, że nie skończyłaś na jednej próbie..
-Skąd wiesz?- spytałam zdziwiona
-Widzę- mruknął
-Nie wiesz czemu chcę to zrobić-powiedziałam
-A czy ty wiesz?! Wiesz czemu chcesz to zrobić? Mam wrażenie że po prostu myślisz, ze to najlepsze wyjście..
 -Bo to prawda- westchnęłam
-Nie wiesz nic o życiu- mruknął
-Ja nie wiem?!- warknęłam- chyba ty nie wiesz? Nie sprawiasz wrażenia chłopaka który każdego dnia musi walczyć o jakiekolwiek uznanie, szacunek od innych...!  Kim jesteś że chcesz o mnie decydować?
Chłopak przez chwilę zamilkł.
-Wierzysz w Anioły?- spytał
-Zamknij się- warknęłam- i wynoś się

Tydzień później 
Tak.. minął już tydzień od kiedy wypowiedziałam te słowa. Czym się kierowałam? Nie wiem, chyba nie mogłam się pogodzić z tym, że Zayn ma rację. Wyszedł i już więcej nie wrócił. Jestem od dwóch dni w domu i znów ten sam niebyt. Boję się wszystkiego. Najprawdopodobniej trafię do jakiegoś domu opieki społecznej, albo po prostu do domu dziecka. Jestem pod stałą obserwacją i jutro ma przyjść pani, która sprawdzi w jakich żyję warunkach, jaka jest moja rodzina. Nie miałam wątpliwości, że mnie stąd weźmie i wsadzi do jakiegoś ośrodka. Popatrzyłam na kanapę na której właśnie zasnął tata z butelką w ręce. Gdzie była mama? Nikt nigdy nie wie, gdzie wychodzi. Wraca bardzo późno, pijana. Czasami wychodzą z ojcem.
W drugim pokoju spała moja siedmioletnia siostra.  Dla niej musiałam być silna. A gdzie jest mój brat? Miałam wrażenie że też zaczął się staczać. Nie znosiłam chodzić do szkoły, to właśnie przez moją rodzinę miałam złą opinię, mój brat tak samo. Staramy się jak możemy uchronić przed tym naszą siostrę, ale się nie da. Już w przedszkolu dzieci ją wyzywały. Jak to jest takie takie małe dzieci potrafią być takie okrutne?
Spojrzałam na zegarek 2 w nocy. W całym domu panowała zupełna cisza. Znowu zaczęłam rozmyślać o tym chłopaku. Pomógł mi, sprawił, że żyję, a ja? Udawałam ze mi zależy na życiu, podziękowałam mu żeby się tylko ode mnie odczepił, a jak dotarło do niego że kłamię to po prostu go wyrzuciłam z sali.
Nie wrócił. Za każdym razem gdy drzwi się otwierały miałam nadzieję, ze to on, ale moje nadzieje były złudne. W sumie jak wszystkie moje marzenia- przestałam w nie wierzyć.

2 tygodnie później
Stanęłam na moście. Pode mną była rzeka, powoli przedostałam się na drugą stronę. Od śmierci dzieli mnie dosłowne jeden krok. Wystarczyłoby jakbym się tylko poślizgnęła, spadłabym wtedy z 20 metrów wprost do wody, przeżycie nie wchodzi w rachubę. Wtedy była próba samobójcza przez okaleczenie się, jednak ta nowa perspektywa nie niosła żadnych skutków ubocznych. Umrę.
Jednak nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mogłam. Przed oczami stanęła mi twarz mojego brata, bezbronnej siostry...Zayna.
Czy jeszcze go kiedyś spotkam? Nie wiedziałam co powinnam mu wtedy powiedzieć, ale chciałam go zobaczyć, porozmawiać, przeprosić.

Rok później
Moje życie uległo zmianie. Jak to możliwe? Zostałam przeniesiona z rodzeństwem do domu opieki społecznej. Tam zaczęłam nowe życie, z dala od doczesnych trosk. Chciałam się dalej uczyć, ale poszłam do pracy, mój brat podobnie. Miałam już 18 lat, dziś mijała rocznica od kiedy próbowałam ostatni raz się zabić. Wtedy na moście nie potrafiłam tego zrobić, ale uświadomiłam sobie, że bardzo skrzywdzę tym moje rodzeństwo któremu byłam potrzebna.
Wiedziałam już kim był owy Zayn Malik- piosenkarz znanego boysbandu One Direction. Tyle dziewczyn marzyło żeby chociaż na nie spojrzał, a ja odrzuciłam jego pomoc.

Kolejny rok później
Moja ciężka praca przyniosła skutki. Teraz już wiedziałam że o marzenia warto walczyć. Miałam staż w jednej z większych wytwórni muzycznych. Cieszyłam się, że w końcu mogę być kimś. Z bratem wynajęliśmy mieszkanie, nie musimy już mieszkać w socjalnym, wyszliśmy na prosto.
To był jeden z tych pięknych dni, kiedy przez okna wlatują promyki słońca, ptaki wesoło śpiewają za oknem, a nam po prostu chce się żyć.
-Szef cię woła- warknęła sekretarka. Ona zawsze miała jakiś specyficzny humor
Zapukałam, a ze środka zdawało się słyszeć krótkie ,,proszę"
Weszłam jak zwykle do przestronnego gabinetu połączonego z pokojem wypoczynkowym. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu szefa, który zaczął objaśniać mi co mam dla niego przygotować. Szybko uzmysłowiłam sobie, ze w tym pokoju nie jesteśmy sami. Rozglądnęłam się i zobaczyłam JEGO. Stał na środku pokoju razem ze swoimi kolegami i przyglądał się mi.
-A to jest One Direction- powiedział szef najwyraźniej spostrzegając moje spojrzenie
Zayn powoli podszedł do mnie, stanął naprzeciw i cicho powiedział:
-My się znamy- po czym zwrócił się do mnie- cieszę się, ze cie widzę, widzisz.. było warto.
______________
Tak więc to było druga część Imaginu II
;D Następny będzie o czym innym xd

poniedziałek, 1 października 2012

Imagin 2

"Znasz to uczucie, sztuką jest być sobą, a nie przed sobą starać się uciec."

Śmierć. Jest to popularne słowo, wymawia go każdy człowiek kilkaset razy w roku. Niektórzy chcą ją przyśpieszyć, niektórzy rozpaczliwie chcą jeszcze żyć, chcą zatrzymać czas, który nieubłaganie biegnie. A ja? Jaka jestem? Nigdy nie zadawałam sobie tego pytania. Jeszcze kilka godzin temu mogłam śmiało stwierdzić, że jestem w tej pierwszej grupie, że chcę odejść. A teraz? Zawahałam się. Kiedy śmierć jest blisko przeżywamy refleksję. Zawsze byłam ciekawa o co chodzi z tym że cale życie staję przed oczami. Teraz już wiem. Wiem, bo to przeżywam. Przypominam sobie wszystkie piękne chwilę, które tutaj spędziłam. Świat, mimo, że czasami jest okrutny, to przede wszystkim jest piękny. Poznałam tutaj mnóstwo życzliwych ludzi, którzy zawsze mi pomagali, uśmiechali się do mnie. Przypomniały mi się też Święta Bożego Narodzenia, kiedy to z całą rodziną zasiadaliśmy do stołu wigilijnego. Kochałam tą atmosferę, nigdy nie pojawiała się wtedy jakaś wymuszona życzliwość, zawsze wszyscy zwracali się do siebie od serca. Ustawały wszelkie kłótnie, by wszyscy mogli się w spokoju i w radości cieszyć tym dniem. Spojrzałam na zdjęcie wiszące teraz nade mną. Przedstawiało mnie z  moimi dawnymi przyjaciółmi. Wszyscy ode mnie odeszli, a może to ja odeszłam od nich?
Życie straciło dla mnie sens, ale nadal nie wiem czy to nie było przypadkiem chwilowe. Bałam się, że robię to tylko pod wpływem chwili. Przecież taka decyzja powinna zostać przemyślana. Może powinnam rozważyć wszelkie za i przeciw? Jeszcze chwilę temu byłam przekonana że dobrze robię, że wszystkim ulży, kiedy mnie już nie będzie, teraz mam wątpliwości. Czemu?
W sumie to już nie ma znaczenia. Nawet jeśli zdecyduję się żyć, zdecyduję się powrócić, to to nic nie da. Jestem tu sama, nikt mnie nie znajdzie, nie mam nawet dość siły by dojść gdziekolwiek i zawołać pomoc. Weźmy teraz pod uwagę, że mnie ktoś jednak znajdzie. Dajmy na to za godzinę. I co? Spojrzałam kolejny raz na rany na swoim ciele. No tak.. za godzinę będę już dawno martwa. A wcześniej? Nie odratują mnie, a nawet jeśli to nie będzie miało sensu, bo wyślą mnie do psychiatryka, albo na jakieś badania, spotkania z psychiatrą/psychologiem. Jak odkryją kim jestem, będę miała przechlapane. Zaraz, ja? Nie, nie ja. Najgorzej będzie mieć moja rodzina. Znana..szanowana..bogata... Jeśli umrę- zapomną o mnie, zaraz po tym jak prasa przestanie winić ich za moją śmierć. Jeśli przeżyję- wyprą się mnie. No tak i to kolejny dowód, że dla mnie tutaj nie ma miejsca.
Takie dziwne uczucie- chcemy wszystkiego. Chcę śmierci, ale też chcę żyć. Niestety nie można mieć wszystkiego. Z jednej strony chciałabym umrzeć na jeden dzień i zobaczyć kto będzie za mną tęsknić, zobaczyć kto przyjdzie na pogrzeb, kto będzie mnie opłakiwał.
Czuję chłód, ogarnia powoli całe moje ciało.. Co teraz? Co się wydarzy? Nigdy jeszcze przez to nie przechodziłam.. Co będzie następne?
Powoli ogarnęła mnie ciemność, ale możliwe, że po prostu na dworze robiło się coraz ciemniej, a okna były brudne i nie przepuszczały światła?
Czuję delikatną woń mojej krwi spływającą mi po całym ciele.
Chciałam by to odbyło się w takim miejscu, na obrzeżu, nikt się nie dowie...
Powinnam umierać w ciszy, ale coś ją zamąciło... Rozległy się jakieś krzyki, co się dzieje? Może to w mojej głowie? Czy właśnie tak wygląda śmierć?
Nic nie widziałam, poczułam, że tracę przytomność, to już koniec.

Obudził mnie dźwięk dochodzący gdzieś niedaleko mnie. Chciałam otworzyć oczy, ale nie potrafiłam.
-Będzie żyć?- usłyszałam
-Jest duże prawdopodobieństwo- brzmiała odpowiedź
Czyli nie umarłam? Gdzie ja jestem? Pewnie w szpitalu. Powoli udało mi się uchylić powieki. Natychmiast pochylił się nade mną mężczyzna w białym fartuchu.
-Wiesz gdzie jesteś?-spytał
-W szpitalu- mruknęłam- albo już w psychiatryku
-Na razie w szpitalu, czemu chciałaś to zrobić?- spytał
-Bo pewne rzeczy nie mają czasem sensu- mruknęłam- kto zawiadomił pogotowie?- spytałam
-Pewien chłopak, przejeżdżał tamtędy, siedzi teraz na korytarzu...chcesz z nim porozmawiać?
-Tak- odpowiedziałam nie wiedząc czy zdołam
Po chwili wszedł jakiś chłopak. Miał ciemną karnację, był ładny, nawet bardzo...
Popatrzył na mnie. Nie mam pojęcia co wyrażało jego spojrzenie.
-Czemu to zrobiłeś? Czemu nie pozwoliłeś mi odejść?- spytałam
-Bo życie jest piękne, bez względu na to co ans w nim spotyka
-Kim jesteś?- spytałam
-Zayn
-Nie rozumiesz- powiedziałam- kim jesteś?
-Piosenkarzem
-Dlaczego życie jest dla ciebie ważne?- spytałam
-Bo jest tylko jedno, musimy o nie dbać...
-Wierzysz w to? Wierzysz że życie ma sens?
-Tak- powiedział krótko- i jak chcesz mogę Ci pomóc odkryć sens życia także i w Twoim życiu
-Dziękuję- powiedziałam
-Za co?- zdziwił się chłopak
-Za to że pozwoliłeś bym nie popełniała największe błędu jaki mogłam popełnić...
_________________________________ 
I jest kolejny imagin.  O kim? Sama nie wiem. O jakiejś zagubionej dziewczynie, która postanawia umrzeć. Czy jest sens umierać? Nigdy ;D